Nowy paradygmat: AI zmienia sposób korzystania z Internetu
Rozwój generatywnej sztucznej inteligencji zrewolucjonizował sposób wyszukiwania informacji w sieci. Tradycyjne wyszukiwarki zaczynają ustępować miejsca chatbotom AI i wirtualnym agentom, które bezpośrednio odpowiadają na pytania użytkowników. Gartner prognozuje, że do 2026 roku tradycyjna liczba zapytań w wyszukiwarkach spadnie o 25% na rzecz chatbotów i agentów AI. Zamiast listy linków (URL-i) w wynikach, coraz częściej pojawia się bezpośrednia odpowiedź generowana przez AI, np. w trybie Google „AI Mode” – nowej funkcji, która zamiast „ściany wyników URL” zwraca gotową odpowiedź opartą o zaindeksowane informacje.
Takie AI Overviews (podsumowania AI) Google już teraz pojawiają się przy znaczącym odsetku zapytań. W połowie 2023 r. eksperymentalna wersja pokazywała AI Overviews nawet przy 84% zapytań, obecnie jest to ok. 15% zapytań (dla użytkowników zalogowanych). Google chwali się też, że odpowiedzi AI mają wyższy CTR (współczynnik kliknięć) niż tradycyjne wyniki – użytkownik częściej zadowala się podsumowaniem, zamiast klikać w linki. Bing i inne wyszukiwarki podążają podobną drogą, integrując chatbota w wynikach. Innymi słowy, internet wchodzi w fazę, gdzie pierwszym punktem styku informacji jest często odpowiedź AI, a nie strona WWW.
AEO, GEO i „tryb agenta”: nowa walka o widoczność treści
Zmiana ta wymusiła narodziny nowych strategii w pozycjonowaniu. Pojawiły się terminy Answer Engine Optimization (AEO) oraz Generative Engine Optimization (GEO), oznaczające dostosowanie treści pod silniki odpowiadające (jak Asystent Google, ChatGPT) oraz generatywne AI. Tradycyjne SEO (optymalizacja pod wyszukiwarki) to już za mało – firmy muszą zabiegać, by to ich treści były cytowane i wykorzystywane przez AI jako odpowiedzi. AEO skupia się na strukturyzowaniu zawartości tak, by mogła być bezpośrednio zacytowana w featured snippetach i odpowiedziach AI (np. sekcje FAQ, podsumowania akapitowe), zamiast wymagać kliknięcia. Rzeczywiście, obecnie blisko połowa wyszukiwań Google zwraca „zero-click result” – fragment odpowiedzi od razu na stronie wyników.
Jednocześnie GEO dąży do tego, by model generatywny (np. ChatGPT, Bard) „znał” naszą markę i treści i uwzględniał je przy generowaniu odpowiedzi. Chodzi o wpływanie na to, co powie AI, a nie tylko na tradycyjne rankingi. Powstają nawet pliki typu llms.txt
– analogiczne do robots.txt
– pozwalające wydawcom sterować dostępem modeli AI do treści witryny (np. wyłączać je z treningu modeli).
Wreszcie, „tryb agenta” to kolejny element tej układanki. Oznacza on, że AI nie tylko odpowiada, ale też wykona za użytkownika pewne akcje. Wyszukiwarki i asystenci zaczynają wspierać działania transakcyjne: np. umówienie spotkania, rezerwację usługi, złożenie zamówienia – jeśli witryna udostępnia odpowiednie ustrukturyzowane dane (schema JSON-LD z potentialAction
). Przykładowo Google testuje wdrożenie akcji zakupowych w ramach wyników generatywnych, a Bing Chat z włączonymi wtyczkami potrafi samodzielnie dokonać rezerwacji czy zakupu. Specjaliści od „nowego SEO” łączą więc AEO/AIO z trybem agenta, aby użytkownik mógł przejść od odpowiedzi do działania jednym ruchem. Jak ujął to jeden z polskich pionierów tej strategii: „Nowe SEO nie walczy o kliknięcie. Walczy o działanie.”. Zamiast zabiegać o ruch na stronie, celem staje się dostarczenie gotowej odpowiedzi i umożliwienie natychmiastowej akcji (np. „Zarezerwuj demo” czy „Kup teraz”) z poziomu agenta AI.
Mniej kliknięć, mniej ruchu na stronach
Skutki dla ruchu na tradycyjnych stronach WWW są już odczuwalne. Pojęcie „zero-click search” (wyszukiwania bez klikania w wyniki) rozszerza się teraz o „zero-interface transaction” – załatwienie sprawy bez odwiedzania witryny. Wydawcy internetowi alarmują o spadkach ruchu: w analizie 23 witryn po uruchomieniu Google SGE odnotowano spadek ruchu organicznego w zakresie 18–64%. Średnio przewiduje się, że ogólny ruch organiczny z Google może spaść o ~30% w wyniku upowszechnienia generatywnych odpowiedzi. Każda strona może to odczuć – zwłaszcza te nastawione na informacyjne treści typu poradniki, Q&A czy newsy. Jeden z polskich inwestorów domen zauważył, że serwisy poradnikowe (o wychowaniu dzieci, majsterkowaniu, zdrowiu itd.) mogą stracić rację bytu, bo „internauta zada spersonalizowane pytanie sztucznej inteligencji i dostanie wyczerpującą odpowiedź dla swojego problemu” bez potrzeby odwiedzania bloga.
Jest to model „zwycięzca bierze wszystko” – jeśli AI użyje naszego źródła jako podstawy odpowiedzi, zyskamy ekspozycję (np. w formie małej wzmianki czy linku). Jeśli nie – przepada cała potencjalna wizyta użytkownika. Dla małych witryn to ogromne ryzyko: generatywne AI może faworyzować uznane marki i agregatory, spychając mniej znane strony poza główny wynik. Widoczność domeny w klasycznym sensie (wysoka pozycja w Google i kliknięcia) traci znaczenie. Ważniejsze staje się, by marka była obecna w odpowiedziach AI – choćby jako cytowane źródło czy dostawca usługi, do której agent może się odwołać.
Czy domeny znikną? Alternatywne modele nawigacji bez WWW
Tak dramatyczne zmiany rodzą pytanie: czy w ogóle będziemy jeszcze potrzebować domen internetowych i URL-i, skoro AI potrafi podać informacje i wykonać działania bezpośrednio? Czy architektura Internetu może ewoluować tak, że tradycyjne strony WWW staną się zbędne?
Głosy sceptyczne i realistyczne
Wśród ekspertów panuje konsensus, że domeny nie znikną całkowicie – przynajmniej nie w perspektywie najbliższych kilkunastu lat. Adresy URL to fundament techniczny sieci, a na razie brak pełnoprawnej alternatywy, by każdy zasób identyfikować inaczej. Nawet jeśli 90% użytkowników przestanie ręcznie wpisywać adresy, pozostanie 10% (setki milionów ludzi) nadal korzystających ze stron, zwłaszcza w zastosowaniach profesjonalnych czy specjalistycznych. Utrzymanie globalnej spójności i zaufania w sieci wymaga jakiejś formy unikatowej identyfikacji usług – dziś zapewniają to właśnie domeny.
Ponadto sztuczna inteligencja nie jest (jeszcze) wszechwiedząca ani w pełni aktualna. AI generuje odpowiedzi na podstawie dostępnych danych, które mogą być nieświeże lub niepełne. Użytkownicy wciąż chcą „wejść na stronę firmową, poczytać o danej firmie” i zweryfikować informacje u źródła. Jeśli np. firma zmieniła ceny swoich usług, to oficjalna strona poda je od razu, a model AI może tego „nie wyłapać w 12h”di.pl. Oficjalne strony pełnią więc rolę źródła prawdy i AI będzie musiała skądś czerpać dane – najpewniej właśnie z witryn lub API powiązanych z domenami.
Coraz mniej bezpośredniej nawigacji
Nie ulega jednak wątpliwości, że rola bezpośredniej nawigacji po WWW maleje. Już od kilku lat obserwujemy trend przechodzenia użytkowników do zamkniętych ekosystemów i aplikacji mobilnych. Młodsze pokolenia często w ogóle nie używają przeglądarki i paska adresu – zamiast tego szukają informacji wewnątrz platform. Przykładowo niemal 40% przedstawicieli Gen Z woli użyć TikToka lub Instagrama jako wyszukiwarki zamiast Google. Zamiast wpisać adres restauracji, szukają jej na mapach w aplikacji lub przeglądają recenzje w social media. Podobnie w e-commerce: ponad połowa Amerykanów (56%) zaczyna szukanie produktu od Amazona lub innego marketplace, a tylko ~42% od wyszukiwarki. Udział wyszukiwań produktowych na Amazon stale rósł (raporty PowerReviews i JungleScout podają 50–60% udziału Amazona w product search w latach 2022–2024). Oznacza to, że użytkownik coraz rzadziej wpisuje np. butyNike.com, a częściej szuka „buty Nike” w Amazonie czy na Allegro. Marketplace zastępuje witrynę producenta jako punkt wyjścia zakupów.
Również media społecznościowe przejmują rolę tradycyjnych serwisów WWW. Marki prowadzą sprzedaż na Facebooku czy TikToku, media informacyjne publikują treści na Twitterze/Threads, a twórcy wolą profil na Instagramie niż własną stronę. Dla użytkownika wszystko dzieje się w obrębie kilku aplikacji – domena firmowa schodzi na dalszy plan, często jest tylko linkiem w biogramie. Nawigacja odbywa się przez newsfeed, wyszukiwarkę wewnętrzną aplikacji lub komunikatory (np. link przesłany w WhatsApp). Aplikacje mobilne i deep linki wypierają klasyczne wpisywanie URL. Przykładowo, zamiast odwiedzać stronę banku, klient używa aplikacji bankowej; zamiast rozkładu jazdy na www, sprawdza w dedykowanej aplikacji lub asystencie głosowym. Systemy operacyjne stosują app intents – np. kliknięcie adresu mapy może otworzyć aplikację Mapy Google zamiast strony webowej.
W Chinach trend ten poszedł jeszcze dalej: super-aplikacja WeChat umożliwia firmom tworzenie Mini Programs (mini-aplikacji) wewnątrz jej ekosystemu, gdzie użytkownik załatwi zakupy, rezerwacje i usługi bez wchodzenia na zewnętrzną stronę. Można zeskanować kod QR lub wyszukać mini-apkę w WeChat i od razu z niej skorzystać – bez potrzeby posiadania klasycznej witryny. Co prawda to specyficzne, zamknięte środowisko, ale pokazuje możliwy kierunek: internet bez widocznych URL-i, gdzie treści i usługi dostarczane są przez platformy i agentów.
Architektura jutra: internet agentów, nie stron?
Patrząc jeszcze dalej, pojawiają się koncepcje nowej architektury Internetu, zorientowanej na komunikację agentów AI. Skoro w przyszłości każdy użytkownik i wiele usług będzie miało swojego agenta AI, to może powstać „Internet agentów” komunikujących się ze sobą w celu wymiany danych i realizacji zadań. Taka komunikacja różni się od dzisiejszego modelu klient–serwer z domenami. Być może potrzebne będą nowe mechanizmy identyfikacji, uwierzytelniania i routingu dla miliardów autonomicznych agentów, których nie da się obsłużyć klasycznym DNS-em. Już teraz trwają prace badawcze nad koncepcjami typu NANDA (Network Access Name & Discovery Authority), które proponują „indeks agentów” – rejestr zdolny obsłużyć trylion dynamicznych tożsamości agentów z ich zmiennymi punktami dostępu. W wizji NANDA agent nie musi mieć przypisanej stałej nazwy-domeny; zamiast tego jest identyfikatorem z metadanymi (AgentFacts) opisującymi jego uprawnienia, certyfikaty, adresy API itd., a sieć zajmuje się odnajdywaniem właściwego endpointu i weryfikacją tożsamości. To podejście uwzględnia większy nacisk na zaufanie, prywatność i elastyczność routingu – np. możliwość szybkiej rotacji adresów agenta co kilka minut, kryptograficzne poświadczenia wiarygodności, rozproszone rejestry (DID) zamiast scentralizowanego DNS.
Choć brzmi to futurystycznie, podobne idee mogą w dłuższej perspektywie wpłynąć na rolę domen. Jeśli usługi będą udostępniane poprzez interfejsy dla agentów, a nie strony www, tradycyjne DNS i URL mogą stać się mechanizmem zakulisowym. Użytkownik końcowy nie będzie wpisywał adresu – poprosi swojego agenta o znalezienie i załatwienie sprawy. Agent zaś może odwołać się do rejestru usług lub protokołu wymiany między agentami. Przykładem zalążka takiego myślenia jest Agentic Commerce Alliance (ACA) – inicjatywa standaryzująca schematy danych dla handlu prowadzonego przez agentów, tak aby np. agent kupującego mógł automatycznie porozumieć się z agentem sprzedawcy w ustandaryzowany sposób.
Mimo tych nowości, nawet w takim świecie coś na kształt domen może pozostać potrzebne jako warstwa identyfikacji i zaufania. Być może przyszłe „domeny” przyjmą formę unikalnych identyfikatorów agentów lub firm (np. @firma:produkt zamiast firma.com) powiązanych z infrastrukturą weryfikującą tożsamość. Być może rozwinie się system nazw oparty na blockchainie (DID, ENS), który zapewni niepodważalne skojarzenie nazwy z kluczem publicznym przedsiębiorstwa, co agent AI może sprawdzić. Już dziś istnieją eksperymentalne domeny Web3 (np. .eth, .crypto), które pełnią rolę identyfikatorów w zdecentralizowanych sieciach – to nisza, ale w przyszłości element większej układanki zapewniającej trustless trust w komunikacji agentów.
Reasumując, architektura Internetu będzie ewoluować w kierunku bardziej semantycznym i agentowym, ale domeny nie znikną z dnia na dzień. Mogą natomiast zejść na drugi plan, stając się „ukrytym spoiwem” łączącym świat ludzki z maszynowym – czymś, z czego korzystają agenty i protokoły w tle, podczas gdy użytkownik widzi po prostu efekt ich działania.
Znaczenie domen dla marki, zaufania i konwersji w Commerce 3.0
Nawet jeśli użytkownik rzadziej wpisuje adres strony, posiadanie dobrej domeny wciąż ma dużą wartość dla firm. Domeny pełnią niezastąpioną rolę w brandingu, wiarygodności i pozyskiwaniu klientów – zwłaszcza w epoce Commerce 3.0, czyli kolejnej fazy handlu cyfrowego łączącej treści, społeczności i zakupy w spójną całość. Poniżej kluczowe aspekty:
- Identyfikacja i zapamiętywalność marki: Domena internetowa, szczególnie krótka i trafna, jest częścią tożsamości firmy. W świecie pełnym nowych kanałów klienci wciąż utożsamiają renomę z dobrą domeną – rozszerzenie .com od dekad uchodzi za synonim globalnej wiarygodności. Mimo wysypu nowych domen, prawie połowa wszystkich stron WWW nadal korzysta z .com, a wiele osób instynktownie dopisuje „.com” do nazw. Posiadanie intuicyjnej domeny (np. jedno- lub dwuwyrazowej nazwy marki) ułatwia polecanie firmy szeptem, wpisanie jej z pamięci czy znalezienie w wyszukiwarce (wysokie CTR wciąż często mają wyniki z rozpoznawalnymi domenami).
- Zaufanie i profesjonalizm: Konsumenci częściej ufają firmie, która ma własną stronę pod własną domeną, niż tylko profil w mediach społecznościowych. Oficjalna strona firmowa to oznaka transparentności – klient wie, że znajdzie tam regulaminy, kontakt, pełną ofertę. Co więcej, obecność firmy na wysokiej jakości domenie (np. *.pl dla Polski, *.com globalnie) dodaje jej prestiżu. W e-commerce domena wpływa na konwersję – użytkownicy chętniej finalizują transakcję, gdy widzą w pasku adresu wiarygodną nazwę, a nie ciąg cyfr czy podejrzane rozszerzenie. W dobie phishingu i oszustw internetowych, brandowa domena + certyfikat SSL to podstawowe zabezpieczenie przed podszywaniem się pod firmę.
- Kontrola nad przekazem: Posiadając własną stronę, marka utrzymuje pełną kontrolę nad treścią, designem i doświadczeniem użytkownika. W social media czy marketplace’ach jest się ograniczonym cudzym interfejsem i regulaminem. Strona na własnej domenie to miejsce, gdzie marka mówi własnym głosem, prezentuje pełnię oferty, buduje wizerunek bez pośredników. Dlatego nawet firmy bardzo aktywne na platformach (Amazon, Facebook) i tak prowadzą swoich klientów ostatecznie do firmowej strony w celu np. założenia konta, zapisania do newslettera czy zbudowania lojalności poza zasięgiem algorytmów platform.
- Źródło aktualnych informacji: Jak już wspomniano, strona firmowa jest bazą najświeższych danych – od aktualnych cen, przez dostępność produktów, po komunikaty prasowe. Asystenty AI mogą z czasem uczyć się odczytywać te dane poprzez API czy feedy, ale na końcu to oficjalna witryna jest miejscem publikacji. Nawet jeśli ruch na stronie spadnie, będzie ona spełniać rolę „back-endu” informacji dla agentów. Firma bez własnej strony ryzykuje utratę kontroli nad tym, co AI o niej „wie”.
- Domena a komunikacja wielokanałowa: W Commerce 3.0 zakupy odbywają się wszędzie – w czatach, podczas livestreamów, przez polecenia głosowe. Jednak wspólnym mianownikiem pozostaje domena. Przykładowo, adres e-mail firmy korzysta z domeny (klienci ufają adresom @firma.com bardziej niż @gmail). Linki w mailingach czy komunikatorach często prowadzą do podstron na domenie firmy (choćby strony lądowania promocji). Nawet interakcje głosowe – użytkownik może powiedzieć „zamów produkt X od [nazwa marki]”, a asystent w tle musi skojarzyć markę z odpowiednim serwisem. Unikalna nazwa i domena pomagają w takiej rozpoznawalności. Co więcej, domena pojawia się na materiałach offline: opakowaniach, wizytówkach, reklamach – budując spójność między światem fizycznym a cyfrowym.
Podsumowując, domena internetowa nadal jest filarem wiarygodności marki w sieci. Być może klient częściej trafi na nią poprzez pośredników (wyszukiwarki, agentów, platformy) niż przez samodzielne wpisanie adresu. Nie zmienia to faktu, że bez silnej obecności pod własnym adresem internetowym firma traci autonomię i zaufanie odbiorców. Nawet w futurystycznym scenariuszu, gdzie agenty AI dokonują transakcji za nas, będą one potrzebowały pewnych znaków rozpoznawczych jakości – a reputacja związana z rozpoznawalną domeną może być jednym z takich sygnałów (analogicznie do dzisiejszego Domain Authority w SEO czy zabezpieczeń SSL EV pokazujących nazwę firmy).
Prognozy i rekomendacje: jakie domeny przetrwają i zyskają na wartości?
Jeśli chodzi o inwestycje domenowe i rozwój rynku, zmiany paradygmatu wyłonią wyraźnych „zwycięzców” i „przegranych” wśród różnych typów domen. Oto prognozy, które typy nazw domen mogą nadal prosperować w nadchodzących latach:
- Kluczowe domeny brandowe (.com, ccTLD) – .com wciąż będzie „królem domen” na arenie globalnej. Wielkie marki i poważne biznesy nie zrezygnują z prestiżowego .com, nawet jeśli część ruchu przeniesie się gdzie indziej. Podaż atrakcyjnych .com jest ograniczona, więc krótkie, jednoznaczne adresy pozostaną cenne. Również krajowe domeny (ccTLD) jak .pl, .de, .fr utrzymają znaczenie na rynkach lokalnych – użytkownicy ufają lokalnym końcówkom, a wyszukiwarki preferują je dla zapytań lokalnych. Domena krajowa często bywa dla firmy podstawową platformą w danym kraju, nawet jeśli globalnie używa .com. Inwestycyjnie wartościowe będą zatem proste nazwy w ccTLD w popularnych branżach (np. meble.pl, kredit.de itd.), bo lokalne biznesy wciąż ich poszukują.
- Domeny związane z technologią AI i IT – trend ostatnich lat to gwałtowny wzrost popularności .ai. Choć .AI to formalnie domena Anguilli, świat odczytuje ją jako skrót Artificial Intelligence. Startupy i projekty AI chętnie sięgają po tę końcówkę, by podkreślić swoją specjalizację. Rejestracje .ai rosną lawinowo od 2023 roku, napędzane boomem na AI. Podobnie .io (kojarzona z „input/output”) stała się popularna wśród firm technologicznych i deweloperów. Te techniczne TLD mają w środowisku startupowym prestiż porównywalny z dawnym .com – zwłaszcza .io dla branży web3, gier i aplikacji, a .ai dla sztucznej inteligencji. W najbliższych latach popyt na dobre nazwy pod .ai i .io prawdopodobnie utrzyma się, choć trzeba pamiętać, że są to raczej domeny dla branżowych zastosowań. Ich wartość inwestycyjna wynika z mody – np. w 2023 r. ceny premium .AI poszybowały, co może być bańką lub nową normą. Inwestorzy domen powinni obserwować trend AI – wiele firm AI woli nazwę „coś.ai” niż kombinować wolną .com. Jednak trzeba wybierać z rozwagą: najlepsze do inwestycji będą krótkie, łatwe do wymówienia nazwy pod .ai/.io, odzwierciedlające pożądane hasła w sektorze tech.
- Nowe rozszerzenia tematyczne (nTLD) – selektywne sukcesy. W ciągu ostatnich lat pojawiło się setki nowych domen najwyższego poziomu: od .app, .shop, .blog po .guru, .eco czy .xyz. Większość z nich nie osiągnęła masowej rozpoznawalności, ale wyłaniają się pewne nisze, gdzie nTLD zdobyły przyczółek. Np. .dev, .app – popularne wśród developerów i aplikacji mobilnych (Google nawet wymaga HTTPS dla .app, co zwiększa zaufanie). .shop, .store – sklep internetowy na takiej domenie od razu komunikuje branżę. .art – społeczność artystyczna chętnie używa. .eco, .bio, .green – rosną w miarę nasilenia trendów eko. Domeny branżowe typu .lawyer, .dentist, .hotel mogą zyskać, jeśli staną się standardem w danej profesji (np. kancelarie prawne używające nazwisko.lawyer). Jednak sukces tych nisz zależy od adopcji przez użytkowników – inwestycyjnie opłacalne są głównie nazwy jednoznacznie pasujące do TLD (np. city.hotel, famouschef.cooking). Ponadto, warto zwrócić uwagę na .xyz – to ciekawy fenomen: dzięki projektom web3/crypto i nawet Google (projekt Alphabet miał stronę abc.xyz) domena .xyz stała się modna wśród innowacyjnych projektów. Niektóre startupy AI również wybierają .xyz. Choć .xyz to ogólna domena, jej marka jako „domeny nowych technologii” może dawać przewagę.
- Domeny brandowe (dotBrand) – kilkaset największych firm wykupiło swoje własne rozszerzenia (np. .google, .microsoft, .amazon). Na razie ich użycie jest ograniczone (często tylko do przekierowań czy kampanii), ale w perspektywie zwiększonego nacisku na bezpieczeństwo i autentyczność mogą zyskać na znaczeniu. Konsument widząc URL w formacie cokolwiek.firma ma pewność, że należy on do danej firmy (phisher nie zarejestruje takiej domeny). W miarę wzrostu zagrożeń cyberbezpieczeństwa oraz interakcji agentów (które będą potrzebowały pewnych wbudowanych reguł zaufania), domeny brandowe mogą stać się „certyfikatem” oficjalnych zasobów. Niestety dla inwestorów indywidualnych ta kategoria jest niedostępna (to domeny przyznane firmom, nie na wolnym rynku), ale warto odnotować jej wpływ na ogólny ekosystem zaufania.
- Krótko i fonetycznie – domeny pod kątem głosowym: Wzrastająca rola wyszukiwania głosowego i asystentów typu Alexa, Google Assistant niesie ciekawą implikację: nazwa domeny musi być łatwa do wypowiedzenia i zrozumienia ze słuchu. Analitycy zauważają trend poszukiwania „voice-friendly domains” – np. bez trudnej pisowni, bez mylących znaków. Jeśli użytkownik ma powiedzieć „Alexa, wejdź na XYZ.com”, domena powinna być jednoznaczna fonetycznie. Już 50% użytkowników mobilnych w USA codziennie korzysta z wyszukiwania głosowego, co będzie rosło. Dlatego krótkie, proste nazwy (najlepiej słownikowe słowa lub oczywiste zbitki) mogą zyskiwać dodatkową premię. Dla inwestora domenowego to sygnał, by cenić nazwy bez homofonów, bez trudnych do przeliterowania słów – bo one sprawdzą się w interakcji głosowej. Np. quickloan.com wygrywa z kwikloqn.com. Ponadto domeny numeryczne lub z myślnikami tracą na wartości, gdyż asystenci głosowi słabo radzą sobie z przekazywaniem takich znaków użytkownikowi.
- Domeny pod SEO vs. pod markę: W erze przed-AI istniała kategoria tzw. Exact Match Domains (EMD) – adresów będących dokładnym słowem kluczowym (np. najlepszeubezpieczenia.pl), cenionych, bo dobrze rankingowały w Google. W miarę jak ruch z wyszukiwarek spada i liczy się bardziej autorytet marki oraz content, EMD mogą stracić swój dawny blask. Jeśli użytkownik i tak nie klika wyników tylko dostaje odpowiedź od AI, posiadanie domeny równej frazie kluczowej mniej pomoże. Z kolei silna marka zapamiętana przez użytkownika lub rekomendowana przez AI (bo ma np. wysokie oceny, E-E-A-T itp.) nabiera znaczenia. Zatem inwestycyjnie nazwy genericzne nastawione tylko na SEO mogą tracić, a rosnąć będzie wartość nazw brandable – unikalnych, budzących pozytywne skojarzenia, gotowych stać się marką. Paradoksalnie więc AI może zwiększyć „premię za markę” – gdy informacje są zdominowane przez agregatory, użytkownik woli wskazać, że chce konkretnie produkt znanej marki, aby zawęzić wybór.
- Web3 i decentralizacja – dzika karta: Jeśli w dłuższym terminie nastąpi popularyzacja zdecentralizowanego Internetu (Web3), mogą wybić się alternatywne systemy nazw jak Ethereum Name Service (.eth), Unstoppable Domains (.crypto, .nft) czy inne oparte na blockchain. Na razie korzystają z nich głównie entuzjaści krypto (np. do uproszczenia adresów portfeli), a przeglądarki wymagają dodatków by wejść na stronę *.eth. W przypadku masowej adaptacji Web3, niektóre z tych „domen” mogą zyskać ogromnie na wartości – analogicznie do domen .com w latach 90. To jednak wciąż spekulacja. Bardziej pewnym trendem powiązanym z blockchain jest wykorzystanie NFT i tokenów do weryfikacji dóbr cyfrowych – tu nazwa może odgrywać rolę identyfikatora kolekcji czy kontraktu, ale to poza klasycznym rynkiem domen. Niemniej inwestorzy o wysokiej tolerancji ryzyka mogą rozważyć pewną ekspozycję na premium ENS (krótkie, jedno-słowne nazwy .eth), w razie gdyby ekosystem Ethereum stał się mocno zintegrowany z przyszłym „metaverse” czy agentami (np. agent identyfikujący się DID z nazwą .eth).
Podsumowując tę część: domeny internetowe nadal mają przed sobą przyszłość, ale profil „najcenniejszych” ulega modyfikacji. Największą wartość zachowają adresy gwarantujące silną identyfikację i zaufanie – czyli nazwy topowych marek (obecnych lub przyszłych) oraz krótkie uniwersalne słowa na najpopularniejszych rozszerzeniach. Zyskają domeny powiązane z rozwijającymi się sektorami (AI, fintech, eko, gaming) – często na nowych końcówkach w rodzaju .ai, .io, .xyz czy tematycznych TLD, o ile staną się one rozpoznawalne w tych kręgach. Spadek natomiast może dotknąć domen czysto „pod SEO” oraz długaśnych, trudnych adresów – bo ruch „z przypadku” będzie mniejszy, a AI nie będzie rekomendować użytkownikom stron o niskiej reputacji. Innymi słowy, jakość wygrywa z ilością: wartościowe będzie posiadanie jednej, mocnej domeny reprezentującej wiarygodną markę, niż tuzin przeciętnych adresów liczących na złapanie ruchu z Google.
Zakończenie
Architektura Internetu stoi u progu poważnych przemian, napędzanych przez agentów AI, nowe modele interakcji i wymagania stawiane przez automatyczne systemy. Jednak domeny internetowe – choć mniej widoczne na pierwszy rzut oka – pozostają istotnym elementem tej układanki. Będą ewoluować z roli „szyldu nad sklepem” do roli „kotwicy zaufania i tożsamości” w coraz bardziej rozproszonym, agentowym ekosystemie. Firmy i inwestorzy powinni uważnie śledzić te trendy: dostosować strategie SEO do AEO/GEO, przygotować swoje dane i API na obsługę agentów, a jednocześnie dbać o swoje kluczowe domeny, bo one wciąż będą świadectwem wiarygodności w oczach zarówno ludzi, jak i inteligentnych algorytmów. Internet może nie mieć w przyszłości tylu adresów URL widocznych dla użytkownika, ale w warstwie fundamentów dobre domeny pozostaną wartościowe – jako niezawodne latarnie w morzu zmian technologicznych.
Inno Ops: Wejdź do świata AI
Napisz do nas: kontakt@innoops.pl
Odwiedź Inno Ops: GEOknows.pl | SalesBot.pl | IntegratorAI.pl | SubProfit.pl